środa, 30 grudnia 2015

Dziwaczne losy Gaudentego Bambuko cz.3

     Gaudenty bardzo się zdenerwował, gdy przypomniał sobie odwiedziny nieznajomej poprzedniego dnia. Nie rozumiał, dlaczego wpuścił do domu obcą kobietę. Mogła przecież okazać się gwałcicielką, trucicielką, pracownicą zakładu produkującego batony. Bohater przypominając sobie swoją uległość wobec płci pięknej wpadł w szał. 
   - Przecież postanowiłem sobie, że zero flirtów! Muszę zająć się swoim twórczym introligatorskim bytowaniem na tej planecie a nie jakimiś tanimi flircikami nic nie wnoszącymi do mojego życia! Do tego mam kaca a mój dom okropnie śmierdzi fajkami! Na motylą nogę, znowu będę musiał wszystko prać i sprzątać a oprawianie książek zostanie rzucone w kąt! – po czym Gaudenty poślizgnął się na rozlanym winie i uderzył głową o meblościankę. Tego już było za wiele! Ze zdenerwowania warknął, krzyknął, chrząknął, rozpiął rozpór, stawił opór, uderzył pięścią w stół chcąc dać upust emocjom, lecz nożyce się nie odezwały.  
     Po chwili poczuł się lepiej i zabrał się za porządki. Jednak coś się zmieniło, obraz w prawym oku zaczął drgać, natomiast obraz widziany okiem lewym zabarwił się na zielono. Gaudenty mimo to rzucił się w wir porządków. Pomyślał sobie:
    - A co tam, trochę mi się wzrok pogorszył, pewnie przez ten upadek mam wstrząśnienie mózgu, ale kto by się tym przejmował. Będę teraz postrzegał świat inaczej, kto powiedział że inne jest gorsze. Przecież każda zmiana wiąże się z cierpieniem, teraz będzie mi trochę niewygodnie, ale przyzwyczaję się. Z resztą – z wstrząśnieniem mózgu można żyć. 


     Jednak coś było nie tak, w miarę upływu czasu narastało w nim dziwne uczucie, czuł się niepełny, po chwili ten niespokojny nastrój przemienił się w poczucie braku czegoś, czegoś konkretnego, istotnego dla Gaudentego. I nagle zalała go fala adrenaliny, złości i żółci. 
     - Ooooo kuuurza stopa zeusowa! – zaklął Gaudenty -  Gdzie jest mój egzemplarz „Ballad i Romansów”?! Ja chromolę, to ta paniusia z wczoraj musiała mi go ukraść! No chyba pierdolnę!  - brzydko wyraził się introligator, po czym z ponownie przewrócił się na ziemię, tym razem na skórce od banana (nie było o tym wspomniane w poprzedniej części ale wspólnie z nieznajomą zjedli ogromne ilości bananów gdy złapała ich tzw. gastro faza). Również tym razem uderzył się mocno w głowę. Podczas tego upadku doznał następnego wstrząśnienia mózgu, mimo to zdołał wstać. Widział świat jak gdyby był pod wpływem środków psychoaktywnych. Nie rozumiał kim jest, wybiegł na ulicę nagi, krzycząc: - Romanse! Ballady! Banany! 
     Tymczasem zaginiony egzemplarz lektury podpierał wielkie łoże znajdujące się w domu Nieznajomej. Tak naprawdę zjawiła się u Gaudentego tylko po to, by znaleźć coś co mogłoby zastąpić ułamaną nóżkę jej wyrka. Wiem, to niezbyt mądre, ale tak właśnie było, bo nieznajoma nie grzeszyła inteligencją i była biedna jak mysz kościelna, dlatego w swoim nie posiadała niczego, co mogłoby ów łoże podpierać. Pięknie oprawiony egzemplarz leżał i kwiczał pod śmierdzącym legowiskiem tej niezdarnej kobiety, dodatkowo pojawiło się na nim wgniecenie spowodowane ciężarem łoża. Najgorzej! 



tekst & rysunek: Karolina Oczkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz