piątek, 11 grudnia 2015

Dziwaczne losy Gaudentego Bambuko cz.2

    Oprawianie zawsze wprawiało Gaudentego w dobry nastrój. Nie inaczej było i tym razem. Nie przeszkadzał mu nawet gęsty deszcz, często padający w porze monsunowej. Bohater, by poprawić sobie humor jeszcze bardziej, przywdział swój ulubiony prochowiec.
    - Taki jestem Humphrey Bogart – rzucił po nosem, po czym zaczął nucić „Always Look on the Bright Side of Life” z repertuaru Monty Pythona.
    Gaudenty znalazł się w transie, który zawsze pochłaniał go podczas oprawiania książek. Stąd też początkowo nie usłyszał pukania do drzwi. Kiedy się nasiliło, niewinnie zaklął pod nosem.
     - Kurwa jebana mać.
     Podszedł do drzwi. Wyjrzał przez judasza (Gaudenty wprowadził to nazewnictwo 
w Indonezji. Dawniej pomocny wizjer nazywano „tą dziwną dziurką w drzwiach, syneczku, przez którą zobaczysz, czy przyszli goście czy gangsterzy”). Jego oczom ukazała się sylwetka kobiety. Paliła papierosa. Widok ten nie pozostawił Gaudentego obojętnym. Otworzył drzwi. W ułamek sekundy stał się Gaudentym Bajerantem.
     - Witam miłą panią. W czym mogę pomóc? Może bym tak pani… oprawił książeczkę? 
     - Hmmm. A mogę najpierw wejść? – zapytała nieznajoma.
     - Naturalnie. 
     Warto wspomnieć, iż Gaudenty zawsze do pięknych kobiet mówił w szczególny sposób – po każdym zdaniu jego twarz na krótki moment stawała się obiektem naśladującym emotikony. W swojej krótkiej powitalnej wypowiedzi introligator zdążył już zaprezentować „:)”, następnie „;d”, a na końcu „;p”. 


    A nieznajoma była w rzeczy samej piękną kobietą. Blada cera, kruczoczarne włosy, czerwona szminka, do tego szpilki, elegancka sukienka. W jednym ręku trzymała wspomnianego już papierosa, w drugim – parasol (choć jej mina sugerowała wyraźnie, iż ma zupełnie wyrąbane na pogodę). 
   Nie warto cytować całej rozmowy między dwójką postaci. Była ona długa. Gaudenty był zachwycony, gdyż nieznajoma wyraźnie z nim flirtowała. Męska słabość! Co poradzić. Kobieta nie zdradziła swego imienia. Obiecała Gaudentemu, iż wyjawi je przy kolejnym spotkaniu. Urzeczony elegancką panią introligator pobiegł nawet do piwniczki po najlepszą butelkę wina, jaką miał (Szato Weze Mła, rocznik 1945). 
    Butelkę wina i paczkę papierosów później, wyszła zostawiając introligatorowi do oprawy kilka książek – „Historię wojny brytyjsko-zuluskiej” pióra Jana Hugona Odrowąża (naocznego świadka konfliktu), „Jak przejść przez życie bez rozmowy z ludźmi” Christiana Milesa Spencer-Jonathana, a także „1000 i 1 opowiastek alegorycznych na tematy śmieszne 
i niekoniecznie dziecinne” Fredericka Gustava von Magdeburga z Magdeburga, hrabiego Magdeburga.
    Poranne odkrycie wytrąciło jednak Gaudentego z dobrego humoru – okazało się, iż zaginął jego egzemplarz „Ballad i romansów”


Tekst: Mateusz Hołda
Rysunek: Karolina Oczkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz