Poranek
wielkanocny. Po pierwsze: kibelek i jakaś tam poranna toaleta. Po drugie:
świąteczne śniadanie z rodzicami, jajko święcone, kiełbasa, chrzan i inne
dodatki z przyprawami. Po trzecie: Dorota nagle poczuła, że ma brudne uszy.
Brudno w uszach, wiecie, coś tam siedzi, zawadza, jakoś tak nie harmonijnie
jest, nie współgra z odświętnym nastrojem, posprzątanym domem, wyrwanymi równo
brwiami, chociaż może nie do końca równo, z tym zawsze jest problem, ale na
potrzeby tej historii przyjmijmy, że brwi były jednak idealnie symetryczne tego
dnia.
Wszystko tchnęło niezachwianą równowagą, nawet śnieg za oknem nie gryzł
się z wiosennym świętem baranów i królików. Dorota wstaje więc od stołu, myje
po sobie talerz, wstawia dodatkowo wodę na kawę, jest jakoś tak nad zwyczaj
ogarnięta jak na tak wczesną porę dnia, jedna czynność wydaje się być wyraźnym
następstwem wcześniejszej, niesamowita płynność ruchów, gracja w poruszaniu się
i wiele innych zalet czyniących Dorotę najbardziej ogarniętą dziewczyną w tej
strefie czasowej. Mając tego pełną świadomość Dorota rozgląda się szybko po
pokoju. O nie, nie zapomni, czego szukała, nie teraz, gdy mogłaby być kurą
znoszącą złote jajka. Wreszcie – ułamek sekundy – są! Patyczki do czyszczenia
uszu. Małe białe patyczki, zakończone malutkimi białymi wacikami, wydały się
Dorocie najpiękniejszymi przedmiotami martwymi do higieny osobistej we
wszechświecie. Ta symetria, która zawładnęła porankiem Doroty znalazła
odzwierciedlenie właśnie w tych małych patyczkach, tak idealnie skonstruowanych
i gładkich w użyciu. Dużo patyczków, niczym Hatifnatów przed burzą, gromadziło
się w niewielkim, foliowym opakowaniu. Jakże niepozorne są te patyczki! Jakże
niezauważalne i niedoceniane przez większość ludzkości! (Dla jasności – tak
myślała Dorota przez kilka sekund po ujrzeniu patyczków).
Wzięła więc jeden z
nich i za kolejny cel obrała łazienkę. Dobre światło, można się przy okazji
poprzeglądać w lustrze, ponarcyzować trochę i różne inne podobne rzeczy. Dorota
nachyla się lekko nad umywalką, delikatnie nawilża oba końce patyczka, po czym
przechodzi do czynności powszechnie zwanej Czyszczeniem
Uszu Za Pomocą Patyczków Do Uszu.
Proces
Czyszczenia Uszu Za Pomocą Patyczków Do Uszu jest zazwyczaj procesem szybkim i
nieskomplikowanym, od użytkującego wymaga jedynie podniesienia ręki i
zaaplikowania patyczka do wnętrza ucha, oczywiście niezbyt głęboko, żeby nie
uszkodzić żadnych ważnych bębenków i trąbek, delikatnego przetarcia ścianek
ucha, po czym wyjęcia patyczka i powtórzenia czynności na drugim uchu. Ta rutynowa
czynność, zajmująca kilka sekund między uczesaniem włosów a umyciem zębów – dla
Doroty okazała się jednak… koszmarem. Już nic nie było takie, jak powinno.
Z
początku nic nie zapowiadało tragedii – pamiętacie, harmonia, śnieg, święta
wielkanocne, namber łan w byciu ogarem – patyczek gładko wszedł do ucha, no,
może po drodze natrafił na małe przeszkody w postaci jakiejś substancji, ale
dalej szło okej. Drugie ucho – tak samo. Czekajcie, czekajcie, czy aby na
pewno? Nie. Coś było nie tak. Dorotę ogarnęło dziwne uczucie niepokoju.
Wyciągnęła pospiesznie patyczek z ucha. I raptem poczuła to, poczuła
wszechogarniającą panikę, a jej ciało oblał zimny pot – uczucie podobne do
tego, kiedy w miejscu publicznym dostajecie biegunki, a nie macie toalety w
pobliżu, albo do tego, kiedy kupujecie wino, a nie macie czym go otworzyć lub
po prostu do tego, kiedy uprawiacie seks po raz pierwszy czy drugi i nagle
zdajecie sobie sprawę, że zdjęliście wszystko oprócz… skarpetek. Właśnie tak w
tej chwili czuła się Dorota. Kiedy uświadomiła sobie, że ma zatkane ucho.
Zatkane na dobre. Stało się – włożyła patyczek za głęboko. Może nawet
uszkodziła sobie słuch. Dorota wychodzi z łazienki nie przyznając się przed
nikim do swojego cierpienia. W drodze do pokoju próbuje tych wszystkich
sposobów na odetkanie ucha, które stosuje się podczas lotu samolotem (tutaj
dygresja: Dorota leciała ostatnio samolotem, więc mogła pochwalić się doskonałą
znajomością „domowych” sposobów na zatkane ucho), a więc: ziewała, prawie
ziewała, zatykała nos i wydmuchiwała mocno powietrze, trzepała głową, a nawet
żuła gumę. Skąd ją miała w tym momencie – nie wiadomo. Nic nie pomogło. Rodzice
nie zwrócili uwagi na jej dziwne zachowanie – być może trzepanie głową o
poranku należy do rutynowych czynności Doroty. W każdym razie postanowiła
przeczyścić sobie uszy solą fizjologiczną. To musi pomóc – pomyślała naiwnie.
Naiwność – her second name. Znalazła u siebie sól fizjologiczną, położyła się
na jednym boku, zakropiła jedno ucho, po czym powtórzyła czynność z drugim
uchem.
Nadszedł
ten moment, kiedy czas powiedzieć – nie przedłużajmy tej farsy. Pamiętajcie, że
Dorota powtarzała sobie to samo i wbrew swoim oczekiwaniom przedłużyła farsę
najbardziej jak było to możliwe. Po zakropieniu uszu solą fizjologiczną jedno ucho
zatkało się jeszcze bardziej, drugie natomiast zmieniło status z „nie zatkane”
na „zatkane”. Dorota powiadomiła oczywiście najbliższych o swoim cierpieniu –
oni jednak nic dla niej nie mogli zrobić, choć bardzo się starali. No, jedyne
co zrobili, to zaczęli mówić głośniej. Dorzucili jeszcze kilka cennych rad na
przyszłość – nigdy nie używaj patyczków do uszu, tak przecież mówili lekarze i
prezenterzy TV.
W
momencie pisania zakończenia tej historii nie wiemy, co stanie się z Dorotą.
Wiemy natomiast, że ciągle nie odzyskała pełnej sprawności w słyszeniu, że ma
21 lat i już odkłada pieniądze, by kupić ludzkie uszy na czarnym rynku. Jedyne
co, to możemy współczuć Dorocie. I
ewentualnie zastanowić się, zanim kolejny raz użyjemy tych niepozornych
błyskotek, powszechnie zwanych patyczkami do uszu.
rysunki: Karolina
Cóż za wzruszająca historia. Strach pomyśleć że miliony ludzi na świecie nieświadomie ryzykują życie dokonując tak (na pierwszy rzut oka) błahej czynności mycia uszu. Autorka tekstu oddaje sens życia w sposób naturalistyczny i dynamiczny.Bohaterka "Dorota" to nie osoba to egzystujący na tym padole STYL ŻYCIA. Moja Redakcja czeka na Holli-łódźką ekranizację tej Historii.
OdpowiedzUsuńSens tego wszystkiego oddaje Komentarz anonimowego internauty o nicku "Papież F" który nazywa to dzieło "boską petardą tszechczasów"